Zreguły wyjeżdża się gdzieś na wieś, albo na jakieś misje. Dzieciaki karmić w Afryce, pomagać w Indonezji, etc.
A przy okazyi zwiedzi się trochę świata, i odpocznie.
I, co ważne, takie pseudo-doświadczenie może okazać się cenniejsze niż niejeden kurs.
Fakt, w Polsce jest wojsko, i będzie jeszcze jakiś czas,
więc na swojską wieś jechać może być ciężko. Ale... no nie wiem.
Może to i racja, że odpękać szybko, i wio.
Pamiętajcie nie kierować się przy wyborze studiów tym co lubicie, bo znienawidzicie to tak czy owak.
I żadnej ekonomi, statystyki, czy zarządzania, bo po tym przyszłości nie ma.
Albo weźcie się za coś z kilkoma możliwymi kontynuacjami, albo inżyniera róbcie... i do Irlandii.
U nas nic fajnego nie znajdziecie. Ale nie ma co się załamywać - świat jest sporych rozmiarów.