nikt ci nie kaze pic piwa, kazda restauracja sprzedaje tez soki, cole i wode
szkoda ze musze tlumaczyc podstawowe rzeczy, ale coz...jak sie nie domyslasz Slave, to niestety trzeba lopatologicznie
A trzeba, bo co, czasu tobie szkoda?
To, że można coś w zamian, to oczywiste nie jest, bo cały czas słyszę browar... browar... jeszcze jest browar. A to logiczne, że jak swój browar mają, to i swój browar chcą sprzedawać. Oczywiście, wszystko zależy od uzgodnień.
To, ze można coś w zamian, to tylko rozwiązuje część problemu. Mnie nie podoba się fakt, iż trzeba zapłacić za jedzenie, bo, jak
ZaraZ pisał, restauracja (A dlaczego nie bar?
ToY! pisał, że nie spodziewa się zalewu gości.) musi być zysku pewna. To nie po mojemu. W Szczecinie lokale ryzykują wierząc na słowo, że lud coś jednak kupi - wierzą w ludzi. Nie lubię formalnego podejścia z jakim do czynienia mają organizatorzy (i potencjalni goście) w tym przypadku.
do tej pory widzialem cie na turniejach 2 razy, raz w Pszczynie, i raz w Szczecinie wiec sorry nie jestes dla mnie osoba co do ktorej wiem, ze bedzie na 100%.
Jakoś ja do Gowidlina dojechałem. I nie pytam (bo wiem) dlaczego ciebie tam nie było.
To raz, a dwa, że nie twierdzę, że przyjadę. Wcale a wcale.
turnieje w wawie byly do tej pory 3, o kazdym miales cos do powiedzenia, i na zadnym sie nie zjawiles
A miałem. Co, nie wolno?
I do jednego tylko'm się przymierzał na poważnie. Nie przyjechałem, bo kasy zbrakło.
Do innych się nie przymierzałem.
Ty zaś masz jakieś, jak to odbieram, mniemanie, że do Warszawy lud powinien zewsząd przyjeżdżać.
Ile razy tyś był na zwyczajnym szczecińskim turnieju? Znam odpowiedź - nie musisz pisać.
dwa dni temu wykazales sie przy okazji calkowita ignorancja co do wiedzy na temat organizatorow.
Ignorancja - dobre słowo. Ja wiem, że
Caliban niewinien. Wliczyłem ciebie do korporacji.
pojecia nie masz o czym mowisz, a wypowiadasz sie z pozycji "bo ja tak chce"
Pojęcia mogę nie mieć o czym ty prawisz. O czym ja mówię to wiem doskonale. Nie oznacza to wcale, że mówię o tej samej co i ty rzeczy, bo i niby dlaczego? Mówię o zmartwieniach mniejszości. Mówię głosem tych, których głos jest izolowany. Mówię o rzeczach, które choć szans nie mają na zaistnienie, warto coby o nich wiedzieć. Mówię o tym, o czym ty nie chcesz powiedzieć.
Chciałbym znać nieistotne szczegóły. Wiedzieć ileś odwiedził punktów zanim'ś trafił do rzeczonej restauracji. Jakie serwują tam żarełko, czy mają Pepsi (nie jakąś Coca-Colę). Ile z wejściówki idzie na co.
I wisz co? Chcę, żebyś zadbał o wszystko nie upewniając się jak wielkie stado się zejdzie. Jesteś organizatorem, i powinieneś się starać, coby jak najwięcej osób miało ochotę przybyć. Chcę, żebyś zatroszczył się o wszystkich skomlących. To nie jest event dla ciebie. To ty masz krwawić, żeby dla graczy zgotować godziwe przyjęcie. Sama karcianka nie wystarczy by jechać do Warszawy - trzeba pewności, że przeżyje się przyjemne chwile. Komentarze zaś, że masz co niektóre sprawy w czterech literach, nie dają nadziei na miłe granie. Na mnie zrobiłeś wrażenie Księcia, który łaskawie podejmie się organizacji turnieju, ale na swoich warunkach, bo przecież niby dlaczego miałbyś iść komuś na rękę?
Ja jestem w wygodnym położeniu gracza. Ja jestem od marudzenia. Ty albo weźmiesz sobie moje ujadanie do serca, albo i nie. To już całkowicie twoja sprawa. Tylko pamiętaj: VTES nie jest na zawsze. I, tak, nie wkoło VTESa świat się kręci. Ale czy nie wkoło człowieka (wampira)?