@Slave i zwiekszanie szczescia iloscia graczy - Kai Budde (http://en.wikipedia.org/wiki/Kai_Budde) powiedzial w jednym z wywiadow takie slynne zdanie: "Luck jest czescia skilla." Zgadzam sie w 100% z tym zdaniem. Wykrecanie sie pechem to po prostu wymowka - albo sie umie grac i wygrywa, albo sie nie umie i przegrywa. Szczescie jest czynnikiem, takim jak umiejetnosc budowy deckow, podejmowanie trafnych decyzji, tzw. 'talent' etc., ktore jest czescia skladowa 'umiejetnosci'.
Moje podejście jest zupełnie inne. Nawet na tenisowym korcie liczy się elle'ement szczęścia, a co dopiero w kartach. Karty są w dużej mierze rzeczą losową. Zgadzam się więc w tym miejscu z tym, co napisał
mirumo. Od siebie dodam jeszcze, że przecież, o czym wiemy, ale zdajemy się zapominać, każdy deck ma decki przeciw którym radzi sobie lepiej i gorzej. I tutaj ślepy los pcha nas w objęcia ścianki bądź combatu. Jak chcieli byśmy się na wszystko uodpornić, to trza by samymi toolboxami grać.
Apropos tego jezdzenia po swiecie i roznych kontynentach - tak naprawde to po roznych kontynentach jezdzili tylko Lavrut i Ferenci, reszta ogranicza sie do jezdzenia po krajach osciennych typu (w przypadku Francji) polnocna Hiszpania, Wlochy, Austria czy Niemcy. I to tez po kilka-kilkanascie osob, czyli podobnie jak polskie wycieczki do Czech, czy Niemiec.
Ano. Masz rację. Sprawdziłem, i (UK nie licząc) z Europy wyjeżdzają jeszcze tylko Nusser i Walch, ale to już Germanie.
Odnośnie wizyty Francuzów na Polish Opendużo już zostało powiedziane, i oczywistem jest, że fajnie będzie jak żabojady się zjawią, a jeszcze fajniej, jak będzie ich 40. Tak więc, zapraszać trzeba, tylko bez pocałowania w rękę. Sytuacja jest o tyle niewesoła, że Oliver, jakby nie spojrzeć, tłukł się do Polski sam, i chciało mu się. Należałoby więc, gościnnością naszą słynną polską, odwzajemnić to jakoś. Najlepiej byłoby wysłać delegacyję do Francji, ale... Tak więc, muszę to z bulem powiedzieć....... Uważam, że concern Duda, coby Francuzom pasował termin jest na miejscu. Tylko ja bym o tym nie wspominał raczej na sieci, a uzgodnił wcześniej z żabojadami, i później dał kilka terminów do wyboru... że niby inaczej się nie da. No cóż. Wyszło jak wyszło. Następnym razem...
At Dude1. W kwestyi wyjazdów za granicę, nie jestem w stanie zaobserwować innego powodu naszej zauważalnej nieobecności na arenie międzynarodowego VTESa niz brak środków finansowych. Mind you, większość z nas jednak nie zarabia, tylko żyje z tego co dostaje. Oczywiście, większość z tych coby jechali pewnikiem zarabia, ale, jako osoba zarabiająca, i z zarysowanymi planami rozwoju własnej przedsiębiorczości, jesteś tutaj jednak w mniejszości. A nawet ci, którzy zarabiają, nie zarabiają na tyle, żeby jeździć za granicę. Zwłaszcza jak przeliczą ceny transportu na dni wyżywienia. Więc jest to podstawowy powód naszego kiszenia się na dworze. Jeśli uważasz inaczej, to chętnie przeczytam twoją opinię, bowiem ja innego uwarunkowania nie widzę.
2. Jeśli chodzi o Oliviera, to ja jego decków nie oglądałem. Ty miałeś nawet okazję zagrać jednym z nich, więc wiesz dużo dużo więcej w tej materyi. Trudno mnie jednak sobie wyobrazić, żeby miało owe składanie decków istotną wartość w swej różnicy dla rozgrywki na stole pięcioosobowym.
Fakt, jeśli o odtapki chodzi, czy cosik podobnego, to owszem... Tylko... to pewnikiem sa przemyślenia Oliviera jako jednostki... i dobrze. Równie dobrze możnaby zagadać z kimś z innej części Polski. Tyż się wtedy można sporo ciekawego dowiedzieć. Choć pewnie od Francuza łatwiej. Tak na prawdę, nie ma to większego znaczenia, bo Polak, Francuz dwa bratanki (choć ze zdjęcia się tego raczej powiedzieć nie da). Jak komuś pomógł akurat Olivier, to super.A wracając do tematu decków, jestem ciekaw czym aż tak się różniły te decki. W przeciwieństwie do Magicka, w VTESie deck nie odgrywa przecież tak istotnej roli jak sama gra. Decki są zawsze dostosowane do stylu gry składającego, choć są oczywiście patenty, które podziałają zawsze. Pewnie to właśnie jakieś patenty w tych deckach były. Jak nie, to zostaje tylko inna myśl konstrukcyjna, której i tak nie byłbym bez prezentacji w stanie zrozumieć. Co nie znaczy, że nie powinno się korzystać z doświadczeń kolegów. Tyle, że w ów to czas może ona zawieść na naszym dworze, więc eksperymentowałbym ostrożnie.