dobra wyspalem sie, wytrzezwialem, to sobie napisze, a co mi tam
ad lamerskie decki - do iziego sie nie czepiam, bo gosc jest zajebistym graczem, wie o co chodzi itp, poza tym mial grac saulotem, i spotkalibysmy sie na 1 stole, czyli bez sensu. to kto czym gra to oczywiscie jak najbardziej jego sprawa, inaczej jest z intencja - jak jedziesz na tak naprawde towarzyski turniej, to po to, zeby sie pobawic imo, a nie wygrac za wszelka cene w imie paru boosterkow (ktore sa ci na wala) i paru punktow (rownie na wala jak boosterki).
ten deck na torrich byl mega z dupy, miales farta bo 2 z 3 gier miales na 4-osobowych stolach, i to po czesci z graczami, ktorzy nie bardzo kumali o co chodzi. niestety Vtes w Polsce (ale gdzie indziej pewnie tez) jest bardzo nierowny, i jak tylko masz gracza slabego / poczatkujacego / niekumatego na stole, a jeszcze jah bless jako predatora, to jestes szczesliwy i liczysz punkty. takie sa fakty. o tym jak deck naprawde sie sprawdzil, podobnie jak sprawdzily sie twoje pro skills, przekonalismy sie w finale
poza tym pelne poparcie dla tego co pisal Jaskier, nic dodac, nic ujac
co do lamania deali - oczywiscie Nya ma racje, to tylko gra, deale nie sa czescia zasad, nie ma kary za zlamanie itp. tyle ze ja akurat deali nie lamie, nawet jesli ma to oznaczac, ze odpadne z gry. i niezaleznie od rangi turnieju, czy jest to lokalna bijatyka czy qualifier. deal to deal - nie bede sobie z mordy cholewy robil, slowa dotrzymuje. ale do tego widac trzeba dorosnac
problem w tym, ze Pudel wypelnia typowy stereotyp gracza, ktorych spotkalem na dziesiatkach turniejow, od figurkowych zaczynajac, na vtes konczac - musi wygrac. nie wiem jakie sa pobudki, moze kompleksy, moze chec dowartosciowania sie, moze jakies zupelnie inne, nie wnikam. mozliwe tez, ze jest to chec dolaczenia do niepisanego grona "dobrych graczy" - czyli jedziemy takim deckiem na turniej, lamiemy deale, gramy na chama itp tylko po to, zeby sobie szybciutko napisac na forum "haha mam deck finalowy 4 miejsce, patrzcie jaki jestem pro"
wiec zeby cie uswiadomic - nie jestes, i daleko ci do tego
nie wnikam w reszte gier, bo ich nie widzialem, opisy opisami ale tak po prawdzie gowno mnie to obchodzi. piwo bylo dobre
zabawa przednia, niestety w tej grze udalo ci sie na chwile zepsuc mi humor (dzieki dla behemota za swietna gadke pozniej btw
)
w tej grze natomist mozna bylo zobaczyc jak mierny jest ten twoj tak zwany "pro skill"
czemu?
1 - gdybysmy chcieli byc chamscy (czytaj ja i behemoth), sytuacja wygladalaby tak - behemoth sie buduje, nic mi nie robi (moze bleednie po edge), wystawia wszystko co moze, ja jade preya (bez wiekszych problemow) i ciebie (tez bez wiekszych problemow, bo behemoth nic ci nie wpuszcza), na etapie kiedy zostajemy we 2 gosc jest na tyle rozbudowany, ze nie moge mu nic zrobic, ofc podejmuje walke bo takie sa zasady , a i tak nie lubie sie podkladac, ale wynik jest wiadomy. czyli 2:2 dla nas. alternatywnie behemoth ryzykuje po tym jak spada moj prey i probuje mnie przejechac, odslaniajac sie na ciebie (nie sadze, ale bylo to mozliwe). tak mozna bylo zrobic, wybralismy inna opcje, tzn normalna gre. dla zabawy, dla rozrywki, dla unikniecia smrodu - cos, czego zapewne nie pojmujesz
2 - twoje "pro ukladanie sie" polegalo na tym, ze jeczales zeby cie nikt nie bil, co i tak niewiele dawalo, bo poza brakiem wpuszczonych paru embracow nadal robiles poola i wystawiales wampy. nie miales zielonego pojecia o sytuacji na stole, i kompletnie nie kumales ze np twoj mega wygiety wall predatora jest skrajnie z dupy, bo gosc byl nowy, zielony , nie umial grac, i wszystkie wampy, jakie wystawil mialy basic vicissitude, czyli jak nie podeszly mu breathy (a za duzo ich nie mial) to mogl ci skoczyc, ok mogl lapac akcje i nic nie robic w walce, ew. storporowac paru leszczy, big deal faktycznie. wake tez mu nie szly, widzialem po tym, ze robilem co chcialem, nawet neutral guardy odrzucalem bo nie bylo na kogo grac
3 - kwestia deala. zakladajac czysto hipotetycznie, ze moj prey mial dobry deck i wiedzial co robi, deal ze mna bylby korzystny. w tej sytuacji nie byl (stad trafne uwagi behemotha, notabene dzieki za fun stary, mialem problemy z zachowaniem powagi
). najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to, ze nie miales zielonego pojecia, ze nie byl
i to, co piszesz, tylko to potwierdza. zaproponowalem ci wyoustowanie preya i podjecie walki ze mna, tutaj napisze w capsach zebys moze zakumal - WALKI Z GORY DLA MNIE PRZEGRANEJ!!!! pieprzenie o mojej checi pojechania stolu jest o kant dupy potluc, szans nie mialem, ale uwazasz ze mialem - kolejny uklon w strone twego skilla
wydawalo ci sie zapewne, ze ja dam ci sie rozbudowac, a taki byl uklad, robisz co chcesz, ja robie co chce poki moj prey nie spadnie, tyle ze twoje myslenie nie przewidywalo opcji "ja robie co chce" w moim kierunku. w ta sama ture kiedy zawarlismy deal (przypomne ze po prawie 10 minutach gadki, rozwazales wszystkie za i przeciw) slysze waty do mojego minion tapa. zakladam vigora na saulota (ktory jest bez juchy, wiec nic by nie robil) slysze waty ze nic nie robie, mimo ze powiedzialem iz moj prey spadnie w 3 - 4 tury, i w tyle by spadl. w twojej turze wystawiasz embrace bez sprzeciwu z mojej strony (direct na reku), i tak dalej. wydawalo ci sie zapewne, ze sie rozpasiesz, ja sobie zdobede 6 poola za preya czyli z moimi lacznie 11 poola zjedziesz mnie w 1 turze. mi wydawalo sie, ze gramy dla gry, zabawy, rywalizacji i innych terminow ktorych zdajesz sie nie pojmowac, i w mojej szczerej naiwnosci, wzmocnionej spora dawka chmielu, gadalem i oferowalem to, co oferowalem. zreszta wszystko to bylo powiedziane w grze, wiec odwracanie kota ogonem i pisanie "takie sa fakty" jest lekko smiesznie, a bardziej zenujace
a na koncu powiedzialem ci cos jeszcze - jak dla mnie grasz z dupy. ja (i znaczna czesc graczy w Polsce) przynajmniej nie robi sobie z geby cholewy, i nie widzi gry jako pola do dowartosciowania sie i wygrania za wszelka cene. zdobyles sobie punkciki, wszedles do finalu w ktorym nic nie ugrales (prorok jakis jestem czy co...
) masz swoje 5 minut na forum, chociaz powoli przemijaja bo jak widac nie tylko mnie nie podobalo sie to, co robiles
masz takze szczerze nasrane na reputacji, a gramy w zamknietym gronie, wiec zycze powodzenia z jej odbudowaniem. na pierwszym turnieju od reaktywacji vtes w Polsce (notabene tez w Pszczynie) Szczecin nasral sobie solidnie na reputacje, i musialo minac troche czasu zamin smrod sie rozwial, i zanim kolesie pokazali ze sa zajebisci jako osoby i jako gracze, a i tak niektorzy nadal trzymaja pewne animozje. ale to byl Szczecin - tobie prorokuje raczej male szanse
a tak jakbys chcial jeszcze pojechac mi po moich deckach, grze itp, to drobne przypomnienie - w finale bylem 2 razy lacznie, raz zajalem 4 miejsce (Gliwice, deck na goulecie) drugi raz drugie (Bydgoszczy, deck na ventrue). w przypadku Bydgoszczy gralem pozyczonym od Francuza deckiem, nie dlatego ze chcialem za wszelka cene wygrac, ale dlatego, ze nie mialem czasu zlozyc swojego decku. za to w niektorych kregach mam opinie dobrego gracza. wiesz dlaczego? bo ludzie grajacy przeciw mnie graja z deckiem ciekawym, przemyslanym, staram sie robic decki niestandardowe, oparte na zabawe i kombinowanie a nie na masowke i win above all. wiec jesli myslisz ze twoj "wielki sukces" jest czyms znaczacym, to sie grubo mylisz
ale co mi tam, jak mawiaja Amerykanie - I'm happy for ya