Nadszedł czas podsumowania turnieju. Muszę przyznać, że warto jest czasami zachować optymistyczne podejście do nie-życia i nie panikować, bo spotkanie wypadło zacnie. Można było schronić się przed deszczem, smacznie zjeść, napić się piwa (z miodem) lub soczku, i pogadać o ciężkim wampirzym losie. Zawsze też można było pograć w karty.
Tak więc, wszystkim tym, którzy liczyli, iż uda im się zepsuć naszą imprezę; wszystkim tym, którzy zostali w domach; wszystkim tym, którym nie chciało się ruszyć tłustych tyłków, mówię dziś: Próżny wasz wysiłek! Zmarnowaliście czas! Bo my, w Szczecinie, bawiliśmy się świetnie. Było nas nie tak znowu wielu, piętnaście chłopa, ale stworzyliśmy fantastyczną atmosferę. I moje gorące podziękowania wędrują do odsypiających trudy wyprawy szanownych gości z Nowej Soli i Wrocławia, którzy uświetnili swą obecnością turniej. Bez was nie byłoby tak fajnie.
Poziom turnieju nie zachwycał, ale to dobrze, bo dzięki temu udało się mojej skromnej osobie dostać do finału. Dość powiedzieć, że, aby tam zagrać, nie trzeba było nawet posiadać Game Wina. Sam zaś finał był, bez dwóch zdań, najdziwniejszym, w jakim miałem okazję zagrać. Dumnym zwycięzcą, i świeżo upieczonym posiadaczem kwalifikacji na European Championships 2011 został Robert Cieślarczyk. Gratuluję. Podeślij mnie teraz deck-listę w jednym z dedykowanych formatów, coby dokonać formalności w VEKNie.
A oto i wyniki sobotnich zmagań: