warGrim, konkretnie opisałeś temat - bez lania wody, zwięźle i wyczerpująco. Jak jeszcze napiszesz ze nie płodzisz recenzji albo poradników zawodowo tudzież hobbistycznie to Ci nie uwiężę : P Ciężko sie nie zgodzić z twoim punktem widzenia, ciężko tez to podważyć (nie ma nawet po co : P). poza tym było by to niepotrzebne wybieganie przed szereg. Wspomnieliście tez cos o młodych graczach, randomowym spamowaniu kartami i nie trzymaniu sie planu (albo nawet – o zgrozo - nie posiadaniu takowego : P) - akurat w tym aspekcie mogę wykrwawić trochę pulla. Sam jestem młodym graczem, raczkującym, ale zdeterminowanym. Ze swojego mini doświadczenia oraz wnikliwej obserwacji definitywnie i z cala odpowiedzialnością stwierdzam ze nie zawsze trzeba grac żeby wygrać (bo nie każdy lubi dorobić sobie kilka cali bezlitosnie miażdżąc kartonikami oponentow), i nie zawsze granie dla wygranej jest odpowiednia drogo do zwycięstwa. Trzeba być partyzantem ? - trzeba, trzeba prowadzić wzmożona werbalno-socjalna akcje dezorientacji stołu ? - trzeba, trzeba zachować zimna krew i pokerowa postawę ? - trzeba, trzeba prowadzić grę dokładnie wg ogólnie przyjętych stereotypów/konwencji socjalnych ? - można - ale powinna być to opcja a nie zasada. Sek. tkwi w priorytetach. Jesteście przyzwyczajeni do dość specyficznie wyprofilowanego zestawu zasad, interakcji oraz ogólnych zestawów zależności / zachowań. Jest to ogromna zaleta a jednocześnie równie duża wada. Nagle w grę wkrada czynnik przwidywalnosci i przekalkulowanego prawdopodobieństwa. Po kilku ruchach, pierwszych umowach/sojuszach, pokazie siły w danej kategorii od razu nasuwa sie wzorzec postępowania w zaistniałej sytuacji. Zdradzieckim czynnikiem staje się przyzwyczajenie, statyczne doświadczenie z podobnych rozgrywek. Zaczyna sie planowanie, knucie i przewidywanie. Mniej lub więcej wiadomo czego po kim sie spodziewać. Taktyki staja się przejrzyste, talie przewidywalne, rozpoczyna się planowanie. Jedyne co wnosi adrenalinę (biorąc pod uwagę ze gracze dysponują podobnym doświadczeniem i zasobami wszelakimi) to te sporne 40% przypadku. A co jeżeli wśród was znajdzie sie ktoś, kogo styl gry, skład talii, odmienne zachowanie da sie sklasyfikować jedynie określeniem "czynnik chaosu" ? Ktoś spoza układu, z odmiennymi priorytetami, szaleństwem w oczach i pinacolada zagryzana ogórkami ? Nie wiadomo co zagra, nie wiadomo komu zaszkodzi a komu pomoże, nie wiadomo jak zareaguje. Może poświeci sie żeby osiągnąć jakiś absurdalny cel, może skupi sie na (wg twojej teorii) bezsensownym trwonieniu surowców, może zejdzie na manewr w drogiej rundzie i przypazdziezy z samochodu ? Czegokolwiek by nie zrobił/a bedzie uosobieniem - absurdu : P. W końcu zasady nie zmuszają do wygranej. Jedyne do czego zmuszaja to do dobrej zabawy w doborowym gronie ludzi podzielających podobne zainteresowania. I tak, pewnie skończy jako pierwszy (albo nie) , ale przy okazje zmieni rozgrywkę w sposób którego nikt nie przewidział (albo nie) a na pewno będzie się dobrze bawic. Dlaczego - bo priorytety tego malkawo-podobnego osobnika nie pokrywaja się z utartym stereotypem, nie sa wyprofilowane a na pewno nie sa logicznie ukierunkowane.
Moj ortodoksyjny glos jest raczej marginalnym - w końcu wszyscy graja żeby wygrać. Ale warto od czasu do czasu „wyjść” poza ramkamę : P.
i tak na koniec - jak będziesz w Białymstoku z chęcią zasponsoruje alkohol w zamian za mała prelekcje : P