A mi sie wydaje, ze przy dobrym stole, gdzie wiekszosc wampow u innych graczy to chaby 8-9+ cap, i szybkim kocie lub dwoch jestes w stanie kontrolowac pozostalych 4 graczy. Oczywiscie zdarzy sie to raz na kilka gier ale mimo wszystko jest to dosc prawdopodobne.
Jest jednak kilka deckow, ktore sa w stanie to osiagnac np. Tupdogi, Enkidu Multirush. Chociaz zgadzam sie z Behemothem, ze takie granie combatem nie ma sensu. Nie mniej jednak z doswiadczenia wiem, ze po szybkim pokazaniu zbyt duzej sily, konczy sie graniem 1 vs reszta stolu, wiec tak czy srak dochodzimy do sytuacji, ze gramy z 4 predatorami, ktorych trzeba oklepac
.
Najwazniejsze to sie utrzymac i sprawic, zeby nasz prey nie dostal zadnego punktu - to nam daje wygrany stol. Czy bedzie to sweep czy 1 VPki nie ma juz znaczenia, liczy sie GW. W takim scenariuszu moga sie przelewac wszyscy, jesli maja taka ochote - nam to nie robi.
Co do self oustow, jakie zdanie mam wszyscy wiedza. Dla mnie to zenada i nigdy nawet nie strasze taka ewentualnoscia, bo wydaje mi sie, ze nawet bedac w srogiej dupie mozna powalczyc i sie odbic (sam mialem taka sytuacje grajac tupdogami w Gliwicach z Crescendo na plecach). Skoczylo sie tak, ze caly stol dostal srogi wpierdal jak predatorowi nie podeszlo raz combo, a bylem juz na 4 poola. Siadla raw recruit, golconda i sie zaczelo krecic (pamietam ze graverobingami zakosilem preyowi 3 Ahrimanki z Howler na czele). Taka sytuacja zdarza sie rzadko, ale gdybym sie poddal na poczatku mialbym z tego wiekie gowno
.
Deck od strony combatowej nie ma slabych stron - spuszcza sromotny oklep wszystkiemu co sie rusza (za wyjatkiem Ponti i Tye), ale co z tego skoro i tak mozemy wyoustowac takiego typa Anarchami + Fame + dragounboud. Jedyne co faktycznie rzuca sie w oczy to za duza ilosc masterow.