No i o turnieju słów kilka...
Na wstępie raz jeszcze wielkie dzięki dla łodzkiej ekipy za całokształt i dla Maćka aka Trendi za organizację. Lokal zacny (sklep hobbystyczny prowadzony z pasją), dojazd i lokalizacja idealne, turniej zagrany na luzie, z uśmiechem i bez żadnej napinki. Zero opóźnień, wszystko sprawnie i tak, jak być powinno. Świetny pomysł z edge dla wszystkich uczestników, zresztą bardzo profesjonalnie wykonany, na pewno wykorzystam
. Pojawiło się trochę nowych twarzy (szkoda Łodzianie że nie zabieracie więcej ludzi na wyjazdy), udało się poznać Larry'ego dotąd znanego tylko z forum, ogólnie nie ma żadnych powodów do narzekania. Szkoda że Łódź postanowiła zrobić turniej dopiero teraz i po tylu latach, bo widać co straciliśmy
Jak wspominałem w "rozmowach kuluarowych", jeśli chcielibyście zrobić ECQ w przyszłym roku, macie moje pełne poparcie.
Tyle w temacie mów dziękczynnych i pokłonów, a teraz do rzeczy.
Na turniej docieramy z Kholdem, który jako samotny podlasianin zabrał Nowego i mnie na drodze swojej łódzkiej krucjaty. Po krótkiej podróży (odkąd zafundowano nam autostradę, póki co bezpłatną, do Łodzi jedzie się bardzo przyjemnie) około 11 docieramy na miejsce. Chwilę zajęło nam znalezienie lokalu - sklep był na piętrze w podwórzu kamienicy, dość słabo oznaczony, ale w końcu dało radę. Na górze spotykamy Slave'a i Murzyna, chwilę potem dobija reszta ekipy. Zaczynamy tuż przed 12.
Stół 1
Ja - Michał K. (big cap obf-pre vote) - Nike (Ventrue Mind Rape) - Khold (Followers typhonic beasts)
Plan jest prosty, Kaszuba na preyu nie pozostawia mi zresztą wyboru, wiem czego się spodziewać i na pewno będą to wiadra entrancementów. Trochę mnie zaskoczył pierwszym wampirem (Unmada), byłem przekonany że znowu gra Huitzipochtlim + Arika, ale ogólnie niewiele to zmienia - zanim Unmada wychodzi, ja mam już Ossiana i Warghoula. Trochę uważam na Kholda - domyślam się, że gra combatem, ale na razie nie wiem jakim, jak tylko się dowiaduję okazuje się, że stanowi dla mnie niewielkie zagrożenie, poza tym wyraźnie boi się Ventrue, więc jakby problem z głowy. Stół jest szybki, u preya wychodzi Lutz i szybko idzie w ślady Unmady, poprawiam Dragonboundem i powoli sobie bleeduję. W międzyczasie zaczynam oprawiać Ventrusów. Prewencyjnie (jakby Khold jednak wpadał na jakieś agresywne pomysły
) wystawiam Corrupta z 11 życia i siły, to skutecznie zamyka temat agresji predatora. Teoretycznie Michał miał szansę coś ugrać gdyby Khold w kluczowym momencie powyciągał mu wampiry, ale na moje szczęście do tego nie doszło (pewnie skończyłoby się tak samo, ale mogłoby być trochę trudniej). W efekcie szybko kończę Ventrue, a parę minut później z pomocą Pentexa kończę też Followersów.
Efekt - 1GW 4VP
Przy takim wyniku i dość niskiej frekwencji finał mam już praktycznie w kieszeni, ale nie zamierzam spoczywać na laurach.
Stół 2
Ja - Larry (Anneke wall) - Nowy (Kiasyd Toolbox) - Nike (Ventrue Mind Rape)
Stół jest dla mnie wyjątkowo ciężki i trochę zaskakujący - przez fakt, że na turnieju pojawił się dodatkowy gracz (zresztą pożyczyłem mu jeden ze swoich deczków) przetasował się seating i ze scenariusza "nieźle" wylądowałem w "tragedia". Larry szybko wystawia 4cap z AUS, więc od razu na wejściu jest mi trochę smutno, dogaduję się z nim na defensywnego war ghoula (zgadza się). Nike widząc co się dzieje od razu proponuje granie na 2-2, czyli ja mam lać Nowego a on się zajmie Larrym - jako że jest to dla mnie jedyna realna szansa ugrania czegokolwiek na tym stole, zgadzam się bez wahania, a war ghoule idą do Nowego. Tyle że Nowy jest akurat szczęśliwym posiadaczem worka manewrów, więc plan realizuje się słabo - tak słabo, że mimo paru torporów kiasydzkich kilka tur później Nike spada i zostajemy we trzech. Od tego czasu jest to droga przez mękę, opóźniona przez Pentexa na Anneke i moje usilne próby storporowania Marcelusa przy jednoczesnym bronieniu własnego tyłka. Zgodnie z przewidywaniami agonia nie trwa długo, Nowy jedzie mnie bleedem i chłopaki zostają we dwóch. Jako że Larry ma dość chore ilości intercepta na efekt końcowy też nie trzeba długo czekać, stół kończy się wynikiem 2-2.
Stół 3
Ja - Slave (Malk'94) - Nowy (Kiasyd toolbox) - Trendi (!Tor breed & boon) - Cormak (Massassi + Bakr assault rifles)
Od razu wiem jedno - przynajmniej jeden punkt z tego stołu będzie i na to też się nastawiam. Na moje szczęście Cormak ma swoje problemy w postaci stada !torków na plecach, z którymi zresztą grał na poprzednim stole, wiedział więc że będzie miał trochę ciężko. Slave zaczyna od info highway, ale jest pierwszy więc nic nie wystawia - w drugiej turze wychodzi 5cap i od razu skleja Pentexa od Nowego. Nie ma się co rozpisywać na ten temat, Slave w tej grze nie miał ani jednej okazji do zatapowania wampira, szybko zgarniam punkt i czekam na rozwój wydarzeń. Mój predator jest ewidentnym problemem, ale na razie interesuje się tylko plecami. Co prawda Trendi rzuca propozycje odpuszczenia mu dopóki nie przejedzie mnie i Nowego, ale Cormak niespecjalnie ma ochotę go słuchać. Przez chwilę rozważam wyciąganie !torków z torporu, koniec końców dochodzę jednak do wniosku, że lepiej będzie pogadać z Nowym. Okazuje się, że słusznie - Nowy wyjeżdża Trendiego i powoli zabiera się za Cormaka, łapie jakieś torpory ale twardo prze naprzód. W pewnym momencie chłopaki wpadają na pomysł pokazywania sobie niestandardowych kart i Bakr z Assaultem ląduje w torporze po obejrzeniu entombmenta
. Jako że jest to dokładnie ten moment, na który czekałem, szybko zjadam Bakra w torporze, a 4 war ghoule czyszczą resztę stołu.
Kończę z wynikiem 1GW 4VP, co daje mi pierwsze miejsce w finale z łącznym wynikiem 2GW8VP.
Finał
Za różowo to nie wygląda, mamy 2 polityki, mind rape i Cormaka ze strzelbami. Priorytety są proste - usiąść jak najdalej od Cormaka oraz być preyem gracza, który moim zdaniem zagrozi mi relatywnie najmniej - w końcu, po chwili zastanowienia, wybór pada na Murzyna. Seating jest więc następujący:
Ja - Nike (Ventrue Mind Rape) - Michał K. (obf-pre vote) - Cormak (strzelby) - Murzyn (obf-pre vote)
Mimo że zaczynam pierwszy (co jest bardzo budujące, zważywszy na mojego finałowego pecha
) deczek siada jak złoto - w pierwszej turze Jake Washington wystawia Carltona, wystawiam Tupdoga, który w drugiej turze idzie po Ossiana, wkładam Unmasking w stół, a w następnej turze wystawiam War ghoula i zakładam Winthropa na Carltona. Co by nie mówić, jest dobrze, tym bardziej że za chwilę dorzucam jeszcze Slow Withering
. Szybko biorę się za Nikiego skutecznie redukując mu krew na wampirach (villeinóm z krów mówimy nie
). W tym czasie Cormak masakruje Michała a Murzyn kolekcjonuje juchę na trzech wampirach jednocześnie. Nike próbuje mnie wkręcić w oddanie mu punkta, przez chwilę nawet to rozważam (wolałbym żeby ktoś ogarnął temat Cormaka za mnie
), ale w końcu stwierdzam że wolę szybko zrobić poola i martwić się później, tym bardziej że od początku kiszę Pentexa na ręku, więc Bakr z Assaultem mi nie straszny. Nike, widząc że gadki nie będzie postanawia mnie zaatakować, najpierw gra Entrancement (dostaje Dark Influences), potem próbuje przepchnąć Banishment tylko po to, żeby zobaczyć Delayinga. Turę później zalicza komplet torporów i ginie, zostajemy we czterech, z czego Michał ma wszystko w torporze a Murzyn się jeszcze nie wystawił
I tu zaczyna się kombinowanie na całego co zrobić z Cormakiem, kiedy nagle Michał wyskakuje z pomysłem zagrania "czegoś fajnego" jak wyciągnę mu Dmitrę. Oczywiście domyślam się czym jest owo "coś fajnego" więc się zgadzam, leci Temptation of greater power na Bakra ze strzelbą. Problem w tym, że aktualnie mam 20 poola, więc postanawiam sobie po prostu typa kupić i to generalnie ustawia grę. Murzyn widząc co się dzieje wystawia 3 wampiry i zaczyna napierać, po drodze robię głupi błąd który mógł mnie kosztować grę (typu - zrzucę sobie wake a potem się wytapuję mając delayinga na ręku, mądre to nie było
), na moje szczęście Murzyn ma tylko KRC póki co. Szybko dobijam Michała żeby zgarnąć poola, w tym czasie Cormak wystawia Massassi i próbuje na siłę dowinąć się do disguised weapon (pewnie się czuł więc wcześniej odrzucił ze 3
). Stół ostatecznie składa się w momencie gdy ostatni wampir Murzyna ląduje w torporze a Massassi podziela jego los dostając strzała z Assaulta od Bakra
Reasumując, była szansa żeby to spieprzyć, ale na moje szczęście skończyło się table sweepem.
A potem to już oklaski, puchary, zdjęcia, sława i takie tam...nie będę was zanudzał
ps. Szewo ma racje, rada z corruptem i slowem była jego, w pierwotnej wersji miałem tylko jednego corrupta a slowa w ogóle nie było, bo nie chciałem żeby deck był "za agresywny" (tak, jak to teraz czytam to wiem jak głupie jest to stwierdzenie). deczywo było szlifowane w tym samym czasie co jego bestia i rock caty, więc wymienialiśmy wrażenia