Drodzy Krwiopijcy,
Za nami rok pełen dziwów. Pełen radości i smutków. Przełomowych wydarzeń i szarych, pochmurnych dni. Rok, w którym witaliśmy na świecie nowych obywateli Polski, co po raz pierwszy przebudzić się mogli ze świeżością wieczoru. Rok, w którym rzegnaliśmy ludzi nam bliskich, z którymi już nie będzie nam dane usiąść przy jednym stole. Rok pełen zmian, ale i nostalgii.
Gdy piszę te słowa, za oknem leży śnieg. Zima wreszcie przyszła, aby przypomnieć nam, że życie kołem się toczy, a my często lekceważymy jego bieg, próbując wytyczać własne ścieżki. Że z nienaturalnym uporem maniaków brniemy ku przepaści z radością gotowej nas przyjąć w swe ramiona. Nie oglądamy się za siebie przekonani o słuszności naszych poglądów. Nie oglądamy się na boki, skąd ludzie wyciągają do nas pomocne dłonie, bądź śmieją się z naszej niemocy.
Mija właśnie dziewiętnasty rok mojej przygody z Jyhadem. Pamiętam jednak od czego to wszystko się zaczęło. Od AD&D. A jakże. Później przyszedł Wampir: Maskarada. Magic: the Gathering pojawił się dopiero w następstwie kłopotów w zebraniu ekipy na gry wyobraźni. A później przyszedł Jyhad. Pierwszy deck – Ventrue toolbox z Ariką i Ranjanem Rishi.
Karcianki pojawiły się w mieszkaniu moich rodziców jako substytut gier fabularnych. Już w owych dniach istniał kłopot z zgromadzeniem wszystkich niezbędnych członków koterii. Zawsze łatwiej zagrać w karty.
Życie toczyło się dalej. Kolekcja powiększała się cały czas, aż osiągnęła stan obecny. Pięćdziesiąt pięć Freak Drives, dziesięć Parity Shifts, czterdzieści jeden Deflections, niekończące się bardziej i mniej pospolite kartoniki. Tylko jakoś, wraz z przybywaniem kart, ubywało frajdy z gry. Nawet co rusz to lepsze wyniki sportowe, jak trzecie miejsce w turnieju Draft Mistrzostw Europy w Mannheim, przestały sprawiać radość.
Od roku 2009 AD The Eternal Struggle nie jest wydawane. Gracze nie otrzymują wymiernego wsparcia od właścicieli praw, czy nawet od VEKN. Mimo to, zaszczepiono w nas konieczność walki o przetrwanie karcianki. Sam przekonywałem współgraczy, iż jest to niezwykle istotne. Że jest to główny cel. I wierzyłem w potrzebę tego trudu.
Przyszedł jednak moment, gdy spojrzałem za siebie. Rozejrzałem się na boki, i dostrzegłem, że wokół mnie jest piękny na swój sposób świat. Zrozumiałem, że to Jyhad jest dla nas, a nie my dla karcianki. Zrozumiałem, że w żaden sposób nie powinniśmy być obarczani koniecznością walki o przetrwanie The Eternal Struggle. To nie musi być nasza Eternal Struggle.
Przychodzi moment, że najlepszym co można zrobić jest zaprzestanie walki. Powiedzieć sobie ‘dość’, i zacząć na nowo szukać szczęścia w życiu. Uporne podąrzanie ścieżkami nie wytyczonymi przez Naturę przynosi bowiem gorycz i wyczerpanie. Odbiera radość z życia. Radość z gry.
Ostatniemi tygodniami zaistniały poważne rozbieżności pomiędzy moją osobą a większością aktywnego środowiska VtESowego w kraju, jeśli chodzi o kierunek, w którym powinniśmy się udać. Moje pomysły na znaczącą rekonstrukcję rozgrywek nie zostały pozytywnie przyjęte. Przeważył pogląd, iż należy wprowadzić jedynie poprawki do obecnie funkcjonujących zasad, i kontynuować podróż w kierunku, w którym podążaliśmy dotychczas.
Podczas całej mojej służby na stanowisku Narodowego Koordynatora na Polskę z ramienia VEKN, nie narzucałem nikomu wyznawanych przeze mnie zasad i wartości. Jeśli jakieś zasady narzucałem, były to zasady organizacji, nie moje własne. Funkcja ta nie polega bowiem na krzewieniu własnej ideologii, a doglądaniu, aby graczom grało się dobrze, a zasady VEKNu były respektowane.
Uważam, że Narodowy Koordynator, choć jest NA Polskę, a nie Z Polski, powinien w pewnym stopniu reprezentować poglądy graczy z kraju, na którego terenie zawiaduje, jak również przedstawiać je na forum międzynarodowym. Jak się zaś niedawno okazało, moje poglądy stoją w zdecydowanej opozycji do zdania większości aktywnych graczy w Polsce. Jako że większość z nich nie chce podążać w kierunku, który ja wskazałem, a ja sam nie mam zamiaru prowadzić graczy w kierunku, w jakim większość chce się udać, podjąłem decyzję o ustąpieniu ze stanowiska Narodowego Koordynatora na Polskę z ramienia VEKN.
Decyzja ta zapadła jeszcze pod koniec Listopada, gdy objawił się ogrom rozbieżności w naszych stanowiskach. Wiedzieli o niej nieliczni spoza Szczecina, a ja sam ogłosić ją miałem w Nowy Rok, czyli 14ego Stycznia. Niestety, codzienność wzięła górę. Stąd trzydniowe opóźnienie. Temniemniej, Przewodniczący VEKN – Ginés Quiñonero – otrzymał już moją rezygnację.
Z gry w The Eternal Struggle nie rezygnuję, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa zobaczymy się jeszcze kiedyś na turnieju najlepszego multiplayera w historii karcianek. Co więcej, bez ciężaru na skroniach i presji czasu będę mógł wreszcie zająć się obiecanym a zaniedbanym projektem umieszczenia w sieci tysięcy zdjęć turniejowych, jakie swego czasu wykonałem.
W przyszłość patrzę z nadzieją. Nie mogę się już doczekać być może zupełnie nowej karcianki osadzonej w Świecie Mroku. Jak również odświeżonego Świata Mroku. Pamiętajcie, że nie musimy się ograniczać. Karcianek jest wiele. Gier fabularnych i planszowych również. Ważne, aby zatrzymać się na chwilę i rozejrzeć. Jedynie wówczas można odnaleźć radość z życia.
Czego w rozpoczynającym się roku wam życzę.