Bardzo ciekawy przykład. Wychodzi więc na to, że WotC nie ma nic przeciwko proxowaniu ich kart o ile używa się ich w "casual play".
Czym różni się sankcjonowany turniej mtg od gier casual? Ano tym, że wydawca inwestuje w organizacje turnieju, wspieranie sklepików robiących te turnieje, promki, organizacja środowiska, event decki dla graczy zaczynających przygodę z mtg, nagrody za turnieje wyższej rangi. Nie jest więc dziwne, że oczekuje grania tylko oryginalnymi kartami.
Przełóżmy to na VTES. Wydawca nie wspiera turniejów tak jak w mtg.
O kurcze wydawca (właściciel praw do gry) w ogóle ma na nią wy*cenzura*ne. Nie wydaje nawet nowych bosterów, ani przedruków poprzednich kart. W ogóle nie ma wydawcy!
Przekładając więc słowa Helene Bergeot (ktokowiek to jest - ale chyba ktoś ważny
) na VTES wychodzi na to, że cała nasza liga i wszystkie nasze gry są "casual play" i Pani Helene nie miałaby nic przeciwko proxom.
Czasy się zmieniły. Kiedyś prox oznaczał niewyraźny szary obrazek z domowej drukarki i odebranie grze waloru estetycznego. Dziś w dobie taniej poligrafii wysokiej jakości (prox w jakości fotograficznej KAŻDY może wydrukować w Rossmanie za niecałe 30 groszy! - trzeba mieć tylko skan wysokiej rozdzielczości) przeciwko proxy mogą być tylko właściciele kolekcji kart o wysokiej wartości.
Nie wprowadzanie proxy było dobrym krokiem dopóki VEKN starał się pozyskać prawa do wydawania gry i ją wznowić, bo zrobiłby się burdel. Jeżeli po dość długim czasie okazało się, że jest to niemożliwe to dlaczego nie pójść w wysokiej jakości proxy, skoro sama Pani Helene Bergeot mówi, że w "casual play" wszystko jest dozwolone.