zico jakbys czytal ze zrozumieniem a nie z piana na pysku to moze bys jarzyl co ludzie do ciebie mowia. ale luz, mnie tam to wieje. dla wyjasnienia lopatologicznie powiem jeszcze raz - w kazda gre gra sie dla radochy, to jest kwintesencja grania w cokolwiek. jednych cieszy dymanie innych i 3GW na kazdym turnieju, innych cieszy duzo smiechu i zero VP. niemniej jednak obie wersje biora z gry jedna wspolna rzecz - zabawe, w ich osobistym, subiektywnym rozumieniu tego terminu. oczywiscie mozesz sobie ustanowic hierarchie "lepsi / gorsi" bazujac na tak pojmowanym podejsciu go gry, masz takie prawo. jesli taka hierarchie masz w istocie, to przyjmij prosze moje szczere kondolencje
To ja Ci lopatologicznie napisze co JA rozumiem pod pojeciem grania dla funu.
Otoz gra dla funu WEDLUG MNIE polega na tym, ze gra sie wylacznie dla przyjemnosci, nie patrzac na wyniki. Jesli, ktos gra dla wynikow, to nie jest juz to wylacznie gra dla funu, bo dochodzi dodatkowy czynnik.
Znam ludzi, ktorzy graja wylacznie po to, zeby osiagnac wyniki, nie czerpiac specjalnie przyjemnosci z grania (nie mam tutaj na mysli akurat zadnego gracza VTESa).
Z mojej perspektywy, wyjazd na turniej oddalony o 500 km od miejsca zamieszakania, wylacznie w celu pogrania dla funu (bez najebki, gadania itp.
czyli szeroko pojetych rozrywek dodatkowych ) i zebranie ostrego wpierdalu mija sie z celem. Szkoda kasy i czasu, lepiej pograc sobie z kolegami.
Ja jak juz gdzies jade, to zawsze nastawiam sie na dobra zabawe podczas gry, ale ZAWSZE jade zeby wygrac. Najczesciej mi sie nie udaje, ale nastawienie mam zawsze bojowe. Bo turniej juz ze swojej definicji jest miejscem wspolzawodnictwa.
Jak ktos ma inne podejscie do sprawy - jego sprawa. Ja mam takie i mi z tym dobrze
.