Jakoś tak się składa, że nie pojechałem w tym roku na MP, bo przyszło mi do głowy (Panda świadkiem, gdyż tym co przyszło się podzieliłem), że nie chcę sobie psuć humoru, a jak znam życie to będzie jakiś gnój. No i się nie pomyliłem... Co też jest odniesieniem do postu Alka, że część osób wiedząc, iż takie zjawisko występuje, po prostu odpuszcza sobie tego typu imprezy.
Argumenty "ad personam" są żenujące, głównie z tego powodu, że świadczą dobitnie, iż argumentujący nie ma nic innego do powiedzenia. Bo i w sumie co tu mówić, pewnie dałoby się toczyć pianę, gdyby nie warning od sędziego (a więc decyzja sędziego że zagranie pogwałciło zasadę Play To Win), który skutecznie zamyka temat.
Co do "kary", fakt, zgodzę się z Izim, że oficjalny warning na turnieju to najwyższa do tej pory kara w naszym środowisku, tylko że ciężko mi to uznać za karę per se. Fakty są takie, że wyszedł z tego game win, oraz ten game win dał top seed w finale, który został wygrany przez... time limit (ergo przez owego game wina właśnie). Czyli jak napisał Oro, "szewc ukradł, a Cygana powiesili", bo beneficjent uszedł bez szwanku.
Zgodzę się też, że nazwa "szczeciński przekładaniec" jest krzywdząca dla większości graczy. Tyle że w pierś powinni się bić najpierw ci, którzy krzywe akcje robią, a nie ci, którzy próbują je piętnować. Znam wielu graczy czy ze Szczecina czy z Nowej Soli z którymi lubię grać, których szanuję i ubolewam, że gramy razem rzadko. Ale to działalność osób z ich środowiska kładzie się cieniem na całą ekipę. Gdybym np. ja z Toyem robił takie numery na turniejach, i ktoś nazwałby zjawisko "warszawskim przekładańcem", to założę się, że nasi lokalni gracze mieliby pretensje głównie do nas, że robimy im siarę, a nie do wszystkich, że śmią nas obrażać.
Zjawisko wskazane przez Pandę (czy będzie to szczeciński przekładaniec, czy granie po francusku, to bez znaczenia) jest patologiczne. Odbiera chęć gry i pozostawia ogromny niesmak. W mojej opinii za takie działania - jeśli udowodnione - powinna być automatyczna dyskwalifikacja obu zawodników, zgodnie z zapisem w Judge's Guide przytoczonym powyżej przez Ravena. Mniemam, że Izi chciał załatwić sprawę polubownie i bez incydentów i taka była motywacja do rozwiązania w ten a nie inny sposób.
Finalnie efekt jest taki, że mamy smród w środowisku i "czempionat", z którego pół Polski się śmieje. Jeśli takie były założenia, to winszuję sukcesu.