Do Warszawy zladowalem juz w piatek - dzieki Dude za goscine.
Piatkowy melanzyk zakonczylismy okolo 4 nad ranem - po wilu gadkach na temat planow ligoeyh, turniejow itp.
Na turniej udalismy sie mocno zmeczeni.
Pierwszy stol poszedl dosc niezle. 1 GW 3 VP.
Drugi - 1VP brak GW na wlasne zyczenie - jeden niepotrzebny blok Enkidu i po zabawie (diableria).
Trzeci to przejazd Macieja (Lodz) i Michala Kaszubskiego (gra trwala 30-40 minut).
Do finalu wlazlem na farcie po rzucie kostka.
Na plecach kukiel na masterdecku na dominacji wiec albo go zabijam albo spadam. Jakies deale probuje zrobic z Kuklem, ale ten lamie deala (fajka Ci w krzyz...

) i spadam ze stolu. Seating najgorszy jak mogl byc. Lista graczy z ktorymi sie nie dealuje rosnie z turnieju na turniej.
Po grach zawijamy sie do Dude'a - jemy pizze i gadamy o nekrofilach z cebuli. O 6 rano wyjazd.
teraz siedze i pisze jakies z*cenzura*ne sprawozdanie na laborkach

. Pozdro dla wszystkich osecnych, milo bylo pogadac i napic sie z Wami.
Niech zaluja gady, ktorych nie bylo.
Do zobaczenia w Czestochowie.