Zamieszczam zaległy raport z Lublina. Na początek deck, postowany już w wątku turniejowym, wrzucam tutaj coby łatwiej było znaleźć w razie czego. Komentarz do turnieju i raport poniżej.
1. DeckDeck Name: The Lioness of Jerusalem
Author: Marcin "Dude" Szybkowski
Description: Qawiyya multi rush
Crypt (12 cards; Capacity min=6 max=9 avg=7.5)
==================
3x Eurayle Gelasia Mylonas 6 for pre AUS OBE Salubri:4
5x Qawiyya el-Ghaduba 9 aus pre FOR POT VAL Salubri antitribu:5
2x Uriel 8 ani obe AUS FOR VAL Salubri antitribu:4
2x Michaela 7 AUS FOR PRE VAL Salubri antitribu:5
Library: 90 cards
Master (16 cards)
==================
1x Fame
2x Haven Uncovered
1x Path of Retribution, The
1x Perfectionist
1x Secure Haven
2x Vessel
4x Villein
1x Wider View
1x Code of Samiel
1x Direct Intervention
1x Dreams of the Sphinx
Action (12 cards)
==================
1x Games of Instinct
5x Rumble
6x Sense Death
Action Modifier (9 cards)
==================
5x Freak Drive
4x Gift of Bellona
Combat (35 cards)
==================
2x Hidden Strength
4x Indomitability
5x Armor of Caine's Fury
4x Sword of the Righteous
5x Taste of Vitae
4x Unflinching Persistence
4x Vengeance of Samiel
2x Righteous Aura
4x Death Seeker
1x Disarm
Equipment (6 cards)
==================
6x Blade of Bellona
Reaction (12 cards)
==================
4x Eyes of Argus
4x On the Qui Vive
4x Telepathic Misdirection
https://amaranth.vtes.co.nz/#deck/3e0d9440-ad2b-496f-a518-d7cc88267e85Deck przechodził wiele iteracji, powstawał ładnych parę miesięcy. Próbowałem różnych wariacji krypty (jednym z podstawowych problemów Qawiyyi jest to, że nie bardzo ma z kim wystąpić). Jest to część mojego osobistego questa "wprowadzić !salubrich do TWDA", tym bardziej udany, że tym razem po raz pierwszy weszła także Qawiyya, która jest wampirem bardzo ciekawym, a w mojej opinii niedocenianym.
Deck wbrew pozorom nie jest masową młócką, trzeba się trochę nakombinować, tym bardziej że musisz zacząć od 9cap która nie odbija i słabo blokuje, więc nie jest różowo. Kolejna rzecz to trzeba wiedzieć kogo lać i kiedy (ale to akurat cecha każdego combatu). Nie będę się rozpisywał nad strategią, z talią jest masa zabawy, jak ktoś chce pogadać - łapcie mnie na FB.
Powyższe jest finalną wersją, ewentualne sugerowane zmiany po turnieju:
- Games of Instinct leci (zbyt sytuacyjne), można zamienić na Nose of the hound;
- Secure Haven do rozważenia, w żadnej z czterech gier nie podeszło mi to na rękę, jest do contestu na cwaniaków typu Lutz i inne kloce, które nie ubite szybko robią kłopoty.
2. Turniej - uwagi ogólneSzczerze to nie pamiętam już ile razy byłem w Lublinie na turnieju, to moje drugie zwycięstwo w tym mieście. Zawsze było super, ale tym razem chłopaki przeszli samych siebie. Atmosfera rewelacyjna, dużo nowych graczy (z którymi grało się bardzo przyjemnie), zero napinki, fochów, bólu okrężnicy i tym podobnych bzdur, dużo śmiechu i ogólnie sielanka. Widać że nowi dużo grają i są szkoleni przez lublińskich wyjadaczy, bo chłopaki dobrze ogarniają, kombinują, a przy tym grają w bardzo przyjemnym stylu.
Przykładowo, w trzeciej grze mój predator (Konrad) grał do końca i nie przelewał się, warzywiąc na 1 poola, a kiedy jego predator wystawił Anarch Converta licząc, że go być może nie ubiję, Konrad bez zastanowienia cofnął krew z Blood Dolla na Nefertiti w torporze, tak na wszelki wypadek, bo gra się do końca. Niby mała rzecz, ale dla mnie super postawa (mógł się przecież obrazić że nic nie ugrał i się przelać).
Nagrody były na poziomie Grand Prix (nie żartuję) - raz że ogarnięto sponsora, dwa że Kazpex postanowił z własnej kasy wyłożyć solidną sumę na dobrą zabawę (w ramach credo "lubię patrzeć jak ludzie się bawią"

), w rezultacie za wygraną dostałem tyle gratów, że nie byłbym w stanie sam się z tym zabrać. Rozdałem połowę pozostałym finalistom i jeszcze i tak wyszło syto. Dodam tylko, że za wjazd 30PLN każdy dostawał... 50PLN do wydania w barze

Wiadomo, że człowiek nie jeździ na turnieje dla nagród, ale tutaj było naprawdę miło (box za główną wygraną ogarnął mi sortowanie kolekcji, koniec z trzymaniem kart w kilku pudełkach

).
Komentarz powyższy można by opatrzyć standardowym "kto nie był niech żałuje", ale to byłoby zdecydowanie za mało. Absolutna rewelacja.
Jeśli miałbym się do czegoś czepiać, to w lokalu było piekielnie gorąco (właścicielom chyba wydawało się, że jak są w piwnicy to klima jest zbędna

), ale wiadomo, taka aura.
3. RaportGry eliminacyjne w moim wydaniu były bardzo krótkie (albo oni szybko spadali, albo ja).
Gra 1
Kisiel (Ravnos bleed) - ja - Panda (Lasombra bleed & vote) - Maciek (Enkidu) - Nowy (!Nos combat)
Stół warszawski, główna zagadka to ogarnięcie kto czym gra, temat jest jasny od pierwszych wampirów. Kisiel wystawia się najszybciej i zaczyna bleedować, szybka pacyfikacja w tył uświadamia mu tragizm jego sytuacji. W tym czasie Panda wystawia Alvaro, łapie torpor, Qawiyya zagrywa Righteous Aura, odtapowuje się i bleeduje. Za chwilę wychodzi Moncada, scenariusz się powtarza, Panda ekspresowo szybko spada ze stołu i idzie spać (dosłownie, pacnął się na kanapie obok i zaczął tak chrapać, że aż się mury trzęsły

). W tym czasie Maciek z Nowym piorą się konkretnie, daję im chwilę po czym włączam się do zabawy zgarniając niedobitki. Niestety Kisiel zdążył spaść od Fame, więc zamiast łatwego table sweep mam 1GW4VP i plan minimum wykonany. Cała gra zajęła około 45 minut.
Gra 2
Rafał (Ventrue Grinder) - ja - ZaraZ (Montano's Purge) - Manitou (BB Kiev) - Konrad (Nefertiti & snakes)
Od początku jest ciężko, bo predator wystawia mid-capa i 2 maluchy z dominacją, dodatkowo gra tony preventów, więc ciężko go spacyfikować. W tym czasie ZaraZ wybitnie boi się mnie (plus BB, siedzi między dwoma combatami), i w ogóle nie wystawia wampirów. Manitou zagrywa Kaymakli Nightmares, czym cofa oba wampiry ZaraZa (gotowe do wyjścia), ale jednocześnie wyłącza mi defensywę (toczyłem Uriela, który mógł odbijać bleedy). W efekcie jestem w niedoli i na zabicie, odruchowo uruchamiam do Manitou gadkę o spacyfikowaniu przez stół mojego predatora, co (ku mojemu szczeremu zaskoczeniu) ów robi, wietrząc w tym master plan na zabicie stołu. Niestety master plan odbija się od 2x Obedience zagrane przez Nefertiti, który wyjeżdża Ventrue i mnie. Potem ZaraZ wstaje, ale brakuje mu czasu żeby skręcić combo, stół kończy się wynikiem: ZaraZ 1,5vp, Konrad GW 2,5vp.
Gra 3
Konrad (Nefertiti & snakes) - ja - Sting (G6 Nosferatu wall) - Maciek (Enkidu)
W końcu stół czteroosobowy. Temat od razu jest jasny i nie za bardzo jest o czym rozmawiać, dogadujemy się z Maćkiem kto kogo leje, po kilkunastu minutach wszystko leży w torporze. Od początku wiadomo, że główna walka rozegra się między Qawiyyą a Enkidu. Maciek, widząc Qawiyye na 2 krwi postanawia zaatakować pierwszy (miał drawing out the beast i 3x diversion na ręku), następuje epicki combat - leci DI na drawinga, Death Seeker na immortala, Qawiyya wypłaca za 7 aggro, Maciek topdeckuje czwarte diversion i walka się kończy. W mojej turze, licząc że tyle preventów już nie wyciągnie, Qawiyya idzie w combat, wypłata jest powtórzona, Enkidu płonie. Cała gra trwa 27 minut, kończę sweepem 1GW 4VP.
Finał.
Wchodzę z drugiego miejsca, pierwszy jest Kazpex !Ventrue grinderem z 3GW. Priorytetem jest nie siedzieć koło Nowego (bo wyniszczymy się wzajemnie, a inni nas pozamiatają) oraz Kazpexa (bo ma tonę preventów). Na szczęście Kazpex nie zna mojej talii i jest chyba trochę przestraszony widząc długość gier, które wygrałem w eliminacjach, więc siada z dala ode mnie. W efekcie mam idealny seating, który wygląda następująco:
Konrad (Nefertiti & snakes) - ja - ZaraZ (Montano's Purge) - Nowy (!Nos combat) - Kazpex (!Ventrue grinder)
Zaczyna się mało ciekawie, bo Nefertiti gra Obedience na Qawiyye, a w swojej turze gra Secure Haven. Myśląc "już sobie pograłem" ze zdumieniem obserwuję, jak Kazpex gra Wash na Secure Haven - z jego perspektywy słusznie, bo za chwilę wyjął to z Ercyies Fragment i zagrał na Blackhorse Tannera. Cały strach i tak okazał się bezpodstawny, bo za chwilę łapię Nefertiti na bleedzie (eyes of argus na podstawce jest super

) i wrzucam ją w torpor. Od tego momentu Konrad zaczyna karierę warzywa, a Kazpex niespecjalnie spieszy się z oustem, nie chcąc siedzieć między dwoma combatami.
Nowy konsekwentnie pierze Kazpexa, ale ten się broni jak dziki (Nowy finalnie przewinął na nim deck), ja podgryzam ZaraZa, zmuszając go do wystawienia wampirów (bo znowu nie wystawiał

). W końcu spada Konrad, odbijam bleed za 4 w ZaraZa, który musi wyjść żeby się bronić, wystawia jednocześnie Montano i Vitela. Jako że ZaraZ miał mnóstwo czasu na zebranie combo i udane akcje z jego strony mogą całkowicie odwrócić przebieg gry (ten deck, jeśli combo się skręci, jest naprawdę potężny), namawiam Nowego żeby pomógł mi go spacyfikować. Vitel płonie (Decapitate robi swoje

), Montano ląduje w torporze po spotkaniu z Qawiyyą, niestety Kazpex go wyciąga, Montano gra Purge i leci w torpor. Jedyną opcją pozostaje diableria, żeby nie odpalić Purge, więc idę po edge i zjadam dziada, a za chwilę wykańczam ZaraZ-a.
Sytuacja dalej nie jest różowa, bo Kazpex trzyma się mocno, parę wypraw do tyłu wyjaśnia sytuację (nawet tony preventów to za mało na dwa combaty), czas więc pójść do Nowego, który na tym etapie jest zdrowo osłabiony. Parę siarczystych combatów później Qawiyya leci w torpor i dostaje diablerię, ale finalnie wyjeżdżam Nowego (który nie ma już kart) i mam więcej zasobów niż Kazpex, więc dobicie go jest formalnością.
W efekcie wygrywam finał z wynikiem 1GW 4VP.
Gra była z mojej perspektywy bardzo ciekawa i emocjonująca, z kilkoma momentami, które mogły wszystko zmienić (np. ZaraZ odpalający combo).
To tyle, mam nadzieję że czytało się fajnie, i do następnego
